Metraż pełen niespodzianek

Seweryn, dzielnicowy z jednej z dzielnic Płocka postanowił zmienić coś w swoim mieszkaniu M-3. Postanowił wytapetować duży pokój. Udał się więc do sklepu po tapetę. Po remoncie przyszedł do niego Zbyszek, sąsiad z naprzeciwka: - Sewcio, ale to ładnie wygląda, naprawdę mi się podoba, też sobie tak zrobię. Rewelacja. Powiedz mi tylko ile kupiłeś rolek tapety? - Dwanaście Zbysiu. - No to w związku z tym, że mamy taki sam metraż to też wezmę dwanaście. Zbysiu poszedł do sklepu, kupił dwanaście rolek tapety takiego samego rodzaju jak Seweryn, ale o troszkę innej teksturze, w kolorze turkusu. Wrócił do mieszkania i rozpoczął tapetowanie. Po jakimś czasie, gdy już skończył, poszedł do Seweryna: - No, Sewcio, powiem Ci wyszło fenomenalnie. Podoba mi się, ale coś mi się nie zgadza. Mamy taki sam metraż, kupiłem tyle samo co ty rolek tapety, zrobiłam tak samo, a zostało mi jeszcze pięć rolek Seweryn patrzy na kolegę i mówi: - No, u mnie też zostało 5, więc wszystko się zgadza.

Zobacz inne dowcipy z tej kategorii

Zaskoczenie obustronne

Policjant zatrzymuje faceta wyraźnie pod wpływem: - Czy Pan jest pijany? - NIE! - Taa? To proszę powiedzieć alfabet od tyłu! - zet igrek wu u te es er pe o en em eł el ka jot i ha gie ef e de ce be a - Jestem pod wrażeniem, ja nie potrafię tego zrobić na trzeźwo! - Ja też!

Policjant balonik i niespodzianka

Pierwszy dzień Nowego Roku. Policjant na służbie zatrzymuje samochód z młodym mężczyzną za kierownicą. Wydaje mu się, że mężczyzna wygląda na pijanego. Policjant myśli sobie, kurczę, skończyły mi się wkłady do alkomatów, ale co tam, wyciąga zwykły balonik z imprezy sylwestrowej i mówi do kierowcy: – Dmuchaj pan, sprawdzimy trzeźwość. Mężczyzna dmucha i oddaje sprzęt policjantowi. Policjant odbiera balonik, wypuszcza powietrze i wącha. Nie wyczuwa alkoholu. Próbuje dalej, wypuszczając sobie powietrze z balona na twarz. W tym momencie odzywa się mężczyzna z samochodu: – Trudna, ciężka i wymagająca poświęceń ta służba mundurowa? – No niestety – odpowiada policjant i nadal wdycha powietrze z balonika. – Bo wie pan, panie władzo, ja to chciałem do wojska, ale nie wzięli mnie niestety… – A to dlaczego? – pyta zdziwiony policjant. – Wykryli u mnie gruźlicę i płonicę – odpowiada kierowca.

Małżeńskie nieporozumienie

Mężczyzna około 40-tki pomykał szosą w swoim nowiutkim Porsche. Kiedy już dwukrotnie przekroczył dozwolona prędkość we wstecznym lusterku zobaczył charakterystyczne czerwono-niebieskie migające światełka. Pewien mocy swojego samochodu ostro przyspieszył, ale wóz policyjny nie dawał za wygraną. Po chwili zdał sobie jednak sprawę, że w ten sposób może przysporzyć sobie wielu kłopotów i zjechał na pobocze. Policjant podszedł do niego, bez słowa sprawdził prawo jazdy i powiedział: - To był dla mnie długi dzień, zbliża się koniec mojej zmiany, na dodatek jest piątek trzynastego. Mam dość papierkowej roboty, wiec jeśli znajdzie pan jakieś dobre wytłumaczenie na swoja ucieczkę, pozwolę panu odjechać bez mandatu. Mężczyzna pomyślał chwilkę i powiedział: - W zeszłym tygodniu moja żona zostawiła mnie dla jakiegoś policjanta. Bałem się, że chciał mi ją pan oddać. - Życzę miłego weekendu - powiedział policjant.

Policjant zaskakuje biznesmena

W aucie podróżuje czwórka gangsterów bez włosów na głowie, a w bagażniku przewożony jest przerażony biznesmen, który z obawy przed nieznanym losiem, który go czeka, nieco stracił panowanie nad sobą. W pewnym momencie pojazd zatrzymuje się i bagażnik się otwiera, ukazując biznesmenowi stojącego przed nim policjanta. Biznesmen, ogarnięty ulgą na widok funkcjonariusza – O jak dobrze, że pana widzę, tak się bałem! Na to policjant odpowiada: – Nie gadaj tyle, posuń się!

Zaginione udomowione rybki

Funkcjonariusz policji wodnej na brzegu jeziora dobrze znanego z doskonałych warunków wędkarskich zatrzymał faceta z dwoma wiadrami ryb: - Czy ma pan pozwolenie na łowienie ryb w tym miejscu? - Ależ proszę pana, to są udomowione rybki! - Udomowione?! - Tak, co wieczór wyprowadzam te właśnie ryby na spacer w tym jeziorku, żeby sobie popływały. Później gwiżdżę i na ten gwizd one same wpływają do mojego wiadra. - Co mi pan kit wciskasz! Żadna ryba tego nie potrafi. Facet popatrzył chwilę na funkcjonariusza, po czym powiedział: - Wobec tego zademonstruję panu. Udowodnię, że to prawda! - Dobra, pokazuj pan, ale bez żadnych numerów. Facet wlał więc zawartość wiader do jeziora, postawił je na ziemi i stoi. Policjant stoi obok zaciekawiony: - No i co? - Jak to co? - Zawoła je pan czy nie? - Zawoła kogo?! - No, ryby! - Jakie ryby?

Może też Ci się spodobać