Kosmiczne nieporozumienie

Jedzie facet ciężarówką, zbliża się wieczór, momentami przysypia za kierownicą, aż tu nagle słyszy komunikat w radiu: - Niedaleko miasta wylądowali kosmici, znają nasz język, nie są agresywni, jeśli ktoś ich spotka prosimy mówić do niech powoli i wyraźnie. Są cali zieloni, mają długie ręce i króciutkie nogi. Kierowcy zachciało się sikać, więc zjechał do lasu. Wychodzi z tira, podchodzi do krzaków i ku zdziwieniu zauważa małego zielonego ludzika o krótkich nóżkach. Podchodzi do niego i mówi spokojnie i wyraźnie: - Dzień Dobry. Jestem ziemianinem, kierowcą tira przyszedłem zrobić siusiu. Na to zielony równie spokojnie i wyraźnie: - A ja jestem leśniczy i robię kupę!

Zobacz inne dowcipy z tej kategorii

Kierowca i tajemnica ładunku

Autostopowicz zatrzymuje TIRa… Wsiada, a kierowca natychmiast jedynka, dwójka trójka i gna 180 km na godzinę… nagle szarpniecie, gwałtowne hamowanie… Kierowca sięga do kabiny po kij bejsbolowy… Wysiada idzie na tył i jeb, jeb w pakę… Biegiem wraca do samochodu i znów jedynka dwójka trójka i zasuwa 180… Po jakimś czasie znowu szarpniecie hamowanie i bejsbol w łapę i jeb jeb w pakę… Po piątym razie autostopowicz zaczyna się dziwić: – Panie co jest!! Po co ta jazda szarpana i po co pan wali po tej pace tym kijem? Kierowca odpowiada: – Wie Pan… ja mam ciężarówkę z ładownością 20 ton, wiozę 40 ton kanarków… Nie ma siły połowa musi latać!

Powolna podróż do nikąd

Kierowca widzi przed sobą znak drogowy "Maksimum 80 km". Zwalnia więc do 80 kilometrów na godzinę. Po jakimś czasie widzi znak "Maksimum 60 km". Zwalnia więc ponownie. I znów kolejny znak - "Maksimum 20 km". Kierowca zdenerwował się, ale zwalnia i wściekły wlecze się po szosie. Po godzinie jazdy spostrzega następny znak - "Witamy w Maksimum!".

Ćwierkająca ładowność

Autostopowicz zatrzymuje TIRa... Wsiada, a kierowca natychmiast jedynka, dwójka trójka i gna 180 km na godzinę... nagle szarpniecie, gwałtowne hamowanie... Kierowca sięga do kabiny po kij bejsbolowy... Wysiada idzie na tył i jeb, jeb w pakę... Biegiem wraca do samochodu i znów jedynka dwójka trójka i zasuwa 180... Po jakimś czasie znowu szarpniecie hamowanie i bejsbol w łapę i jeb jeb w pakę... Po piątym razie autostopowicz zaczyna się dziwić: - Panie co jest!! Po co ta jazda szarpana i po co pan wali po tej pace tym kijem? Kierowca odpowiada: - Wie Pan... ja mam ciężarówkę z ładownością 20 ton, wiozę 40 ton kanarków... Nie ma siły połowa musi latać!

Ferrari, Porsche i Trabant

Jedzie dziadek Trabantem i nagle mu zgasł. Po paru chwilach zatrzymuje się nowe Ferrari. Człowiek z Ferrari wyłazi z wozu i pyta, czy poholować. Dziadek oczywiście się zgadza. - I pamiętaj dziadku, jeśli coś będzie nie tak, to zamigaj lewym migaczem. Pierwsze skrzyżowanie - czerwone światło. Podjeżdża nowe Porsche. Gość od Ferrari został wyzwany do wyścigu, a że jego duma jest wielka, to nie mógł odmówić. Ruszyli. Kawałek dalej, za rogiem stało dwóch policjantów. Jedyne co usłyszeli to ziuuuuum, ziuuuum, ziuuum. Odzywa się pierwszy policjant: - Ty, widziałeś tego Ferrari? Ze 300 km/h jechał! - A tego Porsche za nim? Też! - A Trabanta? Migał, że będzie ich wyprzedzać.

Papież za kierownicą

Papież wyjechał na przejażdżkę samochodową, oczywiście prowadził szofer. Jednakże papież bardzo nudził się na tylnym siedzeniu limuzyny. Nacisnął guzik interkomu i mówi do kierowcy: - Chciałbym teraz poprowadzić. Kierowca miał dylemat, bo nie wolno mu było się zamieniać, ale papież to papież. - Zgoda - powiedział i przesiedli się. Gdy tylko za kierowcą zamknęły się drzwi papież ruszył z piskiem opon. Na prostych osiągał prędkość do 240 km/h, zakręty robił na dwóch kołach, słowem prosił się o interwencje bożą. Dzięki niebiosom zatrzymał ich policjant. Stróż prawa podszedł do okna kierowcy (szyby były przyciemniane) i puka. - Zrobiłem coś nie tak? - pyta papież, gdy uchyliło się okno. - Eee, proszę chwilę poczekać - powiedział speszony policjant i poszedł do samochodu zawiadomić centralę przez radio. - Halo centrala? Dajcie komisarza! - Tu komisarz, o co chodzi? - Zatrzymałem osobistość... co robić? - Zatrzymałeś premiera? - pyta spokojnym tonem przełożony. - Nie… - Prezydenta?! - tym razem dało się słyszeć w jego głosie panikę. - Nie... - Boże jedyny! To kogo zatrzymałeś?! - komisarz już prawie płakał z bezsilnej złości. - Nie wiem, ale papież jest jego szoferem...

Może też Ci się spodobać